John C. Brunt, przekład polski © Arkadiusz Bojko (Rozdział 1 część 2)
Oczywiście, ludzie wciąż robią sobie żarty z idei końca świata. Karykatury wyśmiewają się z samozwańczych proroków z transparentami ogłaszającymi nadciągającą zagładę. Oglądałem ostatnio satyryczne wideo będące parodią debat na temat ewolucji i stworzenia nauczanych w publicznych szkołach. W debacie tej naukowcy i teolodzy spierali się na temat tego, czy dzieci w publicznych szkołach powinny być uczone naukowego, czy też religijnego spojrzenia na koniec świata. Naukowcy chcieli uczyć dzieci, że koniec świata spowodowany będzie gorącem wynikającym z globalnego ocieplenia. Religijni uważali, że trzeba ostrzegać uczniów przed zagładą z powodu płomieni Armagedonu. Coż, to niezbyt duży wybór…
Czy jest to możliwe, aby poza satyrą i parodią kryła się autentyczna obawa o to, co ewentualnie przytrafi się naszemu światu? Czy to możliwe, aby różne scenariusze pojawiające się w książkach, broszurkach, czy na płytach DVD wyrastały z czegoś głęboko zakorzenionego w umysłach wielu ludzi?
Jeśli tak jest, to powstaje dylemat, której teorii słuchać? Wszystkie różnią się od siebie, utrzymując jednocześnie, że są prawidłowe. Komu ty wierzysz? Jest to kuszące, by machnąć ręką i zapomnieć o nich wszystkich.
Osobiście, mam problem z większością scenariuszy końca świata. Po pierwsze, większość z nich utrzymuje, że jeśli chcesz być gotowy na ten koniec, musisz zrozumieć ich kolejność wydarzeń. W przypadku wielu chrześcijańskich scenariuszy oznacza to, że musisz zrozumieć jaki związek ze sobą mają prześladowania, plagi ostateczne, nadanie piętna bestii, pojawienie się antychrysta, zakończenie czasu próby i wiele innych. Jednakże proponowane sekwencje wydarzeń z przeczącymi sobie wzajemnie wykresami nie mogą być przecież wszystkie prawdziwe.
Drugi problem, który mam z nimi, to powszechne poczucie strachu, który ze sobą niosą. Taka atmosfera ciągłego obgryzania paznokci. Odnosi się to nie tylko do pesymistycznych świeckich ludzi, którzy obawiają się zanieczyszczeń i wojny nuklearnej. Wielu religijnych ludzi boi się końca, gdyż postrzegają go jako dzieło szorstkiego i mściwego Boga.
Po trzecie, wiele z tych scenariuszy próbuje określić prorocze daty i okresy w usiłowaniu rozszyfrowania przyszłości i wyznaczenia daty końca świata. Być może te wysiłki zmierzające do naniesienia na wykres wszystkich wydarzeń prowadzących do końca świata są po prostu nietrafionym przedsięwzięciem? Zamiast tego, chciałbym to całe zagadnienie wydarzeń czasów końca obrócić do góry nogami. Wierzę, że są dobre wiadomości w kwestii końca świata. Co więcej, choć czuję, że możemy wiedzieć co nadejdzie w przyszłości, dochodzę do wniosku, że większość scenariuszy czasów końca, które czytaliście w różnych broszurkach, mija się z prawdą.
Bo widzicie, Biblia przedstawia nam historię Jesusa Chrystusa, która zawiera nie tylko sprawozdanie o tym co Jezus robił będąc tu na ziemi, ale jest pełna złożonych przez niego obietnic dotyczących przyszłości. W następnym rozdziale przyjrzymy się jednej z nich, która pokaże nam najistotniejszy fragment informacji, którą musimy znać o przyszłości i końcu świata. Ten kawałek informacji usuwa strach zastępując go radością i nadzieją. Przeciwstawia się też ideom przedstawianym przez większość wykresów dotyczących czasów końca i scenariuszom, z którymi konfrontowani jesteśmy na ulicach, przez płyty DVD, a nawet w wielu kościołach chrześcijańskich.
Przejdźmy do rozdziału 2 i zobaczmy czego dotyczą te dobre wiadomości.
Ciąg dalszy nastąpi